Nie ma rzeczy niemożliwych – w 371 dni przez obie Ameryki
15 państw, 65 tys. kilometrów – taki jest bilans podróży „Wheelchairtrip – from edge to edge”, w którą w 2016 roku udało się dwóch podróżników: Michał Woroch i Maciej Kamiński. Wyprawa była tym bardziej niezwykła, że obaj przyjaciele poruszają się na wózkach inwalidzkich. Michał Woroch choruje na rdzeniowy zanik mięśni.
Przyjaciele przemierzyli dwa kontynenty – podróż zaczęli w Buenos Aires, finiszowali na Alasce.
Za przywołanymi na początku tekstu liczbami – choć bezsprzecznie robią wrażenie – kryje się znacznie więcej. Wartość tej wyprawy jest mierzona wspomnieniami, życzliwością napotkanych osób, satysfakcją z samodzielnego pokonywania trudności, mniejszymi i większymi przygodami. W podróży nie obyło się bez wyzwań, trudności i poważnych problemów, potęgowanych faktem, że obaj jej uczestnicy – Michał Woroch i Maciej Kamiński – są osobami niepełnosprawnymi, poruszającymi się na wózkach.
W pewnym momencie wyprawa – z powodu poważnych kłopotów z samochodem – została nawet przerwana, ale ostatecznie panowie dopięli swego. Choć nieco później niż pierwotnie zakładali, dojechali na Alaskę.
„Pasja do podróżowania jest kwestią umysłu, a nie ciała”
– Moja choroba postępuje. Często myślę, że właśnie to mnie tak pcha do działania, by przez podróże zdążyć z odkryciem siebie – mówi o sobie Michał Woroch.
Pomysł przemierzenia Ameryki Południowej narodził się w 2014 roku. – W podróżowaniu ważne jest nie tylko dotarcie do celu. Celem jest też podróż sama w sobie. W głąb lądu, w głąb samego siebie. Podróż jest zawsze nauką – o sobie i o relacjach z innymi ludźmi. Jako na osoby niepełnosprawne, czeka nas na pewno wiele trudności, które chcemy pokonać, bo pasja do podróżowania jest kwestią umysłu, a nie ciała. Realizując ten projekt, chcemy pokazać osobom niepełnosprawnym, jak i pełnosprawnym, że nie ma rzeczy niemożliwych. Chęć odkrywania nowych dla nas Światów jest ważniejsza niż trud podróży, ten trud jest tylko jej elementem, nie przeszkodą. Przeszkody tworzymy sobie sami – brakiem wiary, wyobraźni i chęci motywowania samego siebie – pisali o celu swojej wyprawy. Niepełnosprawność okazała się zatem niedostatecznym argumentem, by zawrócić ich z drogi po spełnione marzenia.
Defe – trzeci kompan i dom na kółkach
Przygotowania do wyprawy trwały około dwóch lat. W podróż udali się 21-letnim Land Roverem Defenderem, w którym wprowadzili szereg udogodnień i poprawek tak, by był maksymalnie funkcjonalny. – Z ważniejszych rzeczy to zmiana manualnej skrzyni biegów na automatyczną, montaż specjalnego oprzyrządowania do prowadzenia samochodu: gaz i hamulec w ręku. Do tego dwie windy: jedna, by dostać się do samochodu, druga, by dostać się na dach. I jeszcze budowa tarasu i montaż namiotu na dachu. Sami zrobiliśmy instalację elektryczną. Zamontowaliśmy też dodatkowe zbiorniki na wodę i paliwo. I wiele jeszcze innych ulepszeń – opowiadali o przygotowaniach do wyprawy.
Jedna Ameryka to za mało…
W listopadzie 2016 roku plany zaczęły zyskiwać realną postać. Podróżnicy wylądowali w Buenos Aires, gdzie rozpoczęła się przygoda… Pokonali Argentynę, Chile, Boliwię, Peru, Ekwador, Kolumbię, Panamę, Kostarykę. Gdzieś w drodze okazało się, że jedna Ameryka im nie wystarczy – postanowili więc swoją podróż rozszerzyć również o Amerykę Północną, aż po Alaskę.
Przez Nikaraguę, Honduras, Salwador, Gwatemalę i Meksyk dotarli do Stanów Zjednoczonych, skąd mieli ruszyć do największego z amerykańskich stanów. Na drodze stanęła im jednak poważna awaria samochodu, którym podróżowali. To na około 10 miesięcy przerwało podróż, ale Michał i Maciej nie poddali się. Wrócili na szlak. I dopięli swego.