Wyruszają 29 czerwca. Przez dwa miesiące Big Heart Bike pokonają 5 tys. km w trudnym, zróżnicowanym terenie. Czekają na nich stepy, pustynie, góry. W tym czasie będą – relacjonując swoją wyprawę – promować  i zbierać pieniądze na wyprawę do Indii dla osób z niepełnosprawnościami. To pionierskie w naszym kraju przedsięwzięcie. 

Wyprawa już teraz budzi spore zainteresowanie. Idea jest prosta. cztery osoby jadą na rowerach. Relacjonując podróż, zbierają pieniądze po to, by w 2020 roku  grupa osób z niepełnosprawnościami mogła spełnić swoje marzenia i wyjechać do Indii.  Droga do Indii w tym wypadku wiedzie jednak przez Pamir i mierzy około 5 tys. km.  O przygotowaniach i planach na tydzień przed wylotem do Kazachstanu opowiadają dwaj członkowie Big Heart Bike: Łukasz Krusz i Artur Szaflik.

Dwa miesiące na rowerach

Monika Rydlewska: Wyjeżdżacie 29 czerwca – kiedy spodziewać się Was z powrotem?
Łukasz Krusz: Z powrotem wracamy 31 sierpnia. Wyprawa więc potrwa około 2 miesięcy.

Monika Rydlewska: Całość trasy mierzy jakieś 5000 km… Czy jest podzielona na jakieś etapy?
Łukasz Krusz: Trasę mamy mniej więcej podzieloną krajami. Będziemy też podzieleni grupowo. Jest nas czwórka, ale dwoje z nas ruszy od początku tej trasy (czyli 29 czerwca), a dwójka dołączy na drugą część, ponieważ nie dostali tyle urlopu. Innymi słowy, ja i Monika Spisek będziemy jechać od Kazachstanu, przez Uzbekistan, i to nam zajmie mniej więcej 3 tygodnie. Później mamy zbiórkę w Duszanbe w Tadżykistanie, gdzie doleci do nas Sonia z Łukaszem. Czyli można tę trasę podzielić na dwie części. Pierwsza to będzie ta bardziej pustynno-stepowa, druga (od Duszanbe) będzie typowo górska. To tam jest Pamir Highway i Góry Tien Szan w Kirgistanie.

Logistyka, sprzęt, kondycja

Monika Rydlewska: Chciałabym się na moment zatrzymać przy logistyce. Jak przebiegają przygotowania do takiego przedsięwzięcia od momentu pomysłu, do momentu, w którym dwójka z Was (ta pierwsza) wsiada do samolotu? Co trzeba zorganizować?

Łukasz Krusz: Na pewno trzeba zorganizować takie oczywiste kwestie, jak zabukowanie lotu, wykupienie ubezpieczenia, wizę – która jest potrzeba do Tadżykistanu.
Kolejna kwestia to wszystkie niuanse związane ze sprzętem. Tak oczywiste jak chociażby przygotowanie roweru. W przypadku tej wyprawy trzeba było kupić bukłaki na wodę, żeby móc wieźć jej zapas. Po drodze trzeba się będzie przedostać przez takie odcinki, kilkudziesięciu-, nawet 100-kilometrowe, gdzie może nie być dostępu do wody.

Monika Rydlewska: Czy przygotowywaliście się do wyprawy kondycyjnie?

Łukasz Krusz: Tak. Przygotowywaliśmy się również w aspekcie fizyczno-kondycyjnym. W weekend majowy zorganizowaliśmy wyprawę w Karkonosze. Podjechaliśmy pod Pradziada w Czechach i Przełęcz Karkonoską. To był czas na przypomnienie sobie warunków podczas wyprawy. Taka ciekawostka – na Przełęczy Karkonoskiej zaskoczył nas śnieg. To jest bardzo stromy podjazd. Jeśli do tej stromości dodać śnieg lub lód to z pewnym momencie już nie da się jechać na rowerze. Nasza jazda od połowy wyglądała tak, że ślizgaliśmy się, pchając te rowery. Innymi słowy wyprawa przygotowawcza nie do końca nas przygotowała na warunki, jakie będziemy mieć w Azji Centralnej, no ale mimo wszystko było warto.

Do tej pory rzadko rozkładali namioty. Czy tym razem będzie tak samo?

Monika Rydlewska: Sprzęt biwakowy, jedzenie – wszystko będziecie wieźć ze sobą?

Łukasz Krusz: Tak. Wyprawa rowerowa to też cała infrastruktura namiotowo-obozowa. Takie jest generalnie założenie, że będziemy spać w namiotach. Mamy sakwy itp. Natomiast nasza poprzednia wyprawa do Iranu pokazała, że tak naprawdę w rzeczywistości częściej przyjmowano nas pod dachy lub do ogrodów niż je rozbijaliśmy. W samym Iranie sporadycznie mieliśmy okazję w nich spać. W każdej miejscowości, w której się zatrzymywaliśmy na nocleg, ludzie byli tak gościnni, że chcieli nas przyjmować. Zresztą podobnie było w innych krajach. Jakby tak policzyć noce spędzone na dziko w namiotach, to w zasadzie było ich niewiele. Ale oczywiście trzeba się na nie nastawić, bo nie ma gwarancji, że ktoś danego dnia nas przyjmie.
Ja na przykład w kwestii sprzętu muszę się zaopatrzyć w lepszy śpiwór, bo wiemy, że na trasie pamirskiej (to będzie 4 tys. m n.p.m.) mogą być bardzo niskie temperatury. W związku z tym spanie w namiocie, gdy człowiek całą noc się trzęsie, nie jest niczym przyjemnym. Dobry śpiwór się w takich okolicznościach przydaje.

Lekka korekta kursu

Monika Rydlewska: Na koniec zapytam o początek. Jak narodził się pomysł tej wyprawy?
Łukasz Krusz: W zasadzie to pomysł, by kontynuować wyprawę na wschód pojawił się natychmiast po tym, jak wróciliśmy z Iranu. Pomyśleliśmy, że może warto, skoro ta podróż była z Katowic do Teheranu, pojechać dalej na wschód. Nie do końca się to udało.

Monika Rydlewska: Dlaczego?

Łukasz Krusz: Mieliśmy duże problemy z wizami do Turkmenistanu. Biura podróży odmawiały nam pomocy w ich wyrobieniu, bo ostatnie ich próby zakończyły się fiaskiem. Sprawę dodatkowo komplikował fakt, że w Polsce nie ma turkmeńskiej ambasady. Trzeba by formalności załatwiać przez przez Berlin. W dodatku bez gwarancji sukcesu. Postanowiliśmy więc nie ryzykować, tylko zacząć tę wyprawę nieco wyżej na północ. Też koło Morza Kaspijskiego w Aktau w Kazachstanie. Tą trasę nie trzeba przejeżdżać przez Turkmenistan, tylko bardziej północą: kawałek Kazachstanem i potem na południowy-wschód przez Uzbekistan.
No więc, reasumując, ta idea nam towarzyszyła od zakończenia wyprawy do Iranu. Wiedzieliśmy, że ta wyprawa to też będzie crowdfounding (tzw. finansowanie społecznościowe – dop. red.). Poprzednio zbieraliśmy na zakończenie budowy Centrum Opiekuńczo-Rozwojowego Świętego Józefa, które ma przeciwdziałać przemocy i wspierać rodzinę.

„O Indiach najlepiej opowie Artur”

Monika Rydlewska: Dlaczego w tym roku zdecydowaliście się wesprzeć akurat wyprawę osób z niepełnosprawnościami do Indii?

Łukasz Krusz: jednym z nas jest Artur Szaflik. To on – już jakiś czas temu wymyślił wyprawę osób niepełnosprawnych do Indii. Artur również jest osobą niepełnosprawną. Przyszłoroczna wyprawa będzie w zasadzie pionierską w naszym kraju. Stwierdziliśmy, że warto je połączyć. I tak oto będziemy pedałować po to, żeby zwrócić uwagę na wyprawę do Indii, którą planujemy w 2020 roku. Decyzja o tym zapadła na początku roku, w styczniu. Ale o Indiach najlepiej opowie Artur.

Pomysł narodził się po jednej z prelekcji
Monika Rydlewska: Jesteś ojcem pomysłu z wyprawą osób z niepełnosprawnościami do Indii. Opowiedz kilka słów o tym, jak wpadłeś na ten pomysł.

Artur Szaflik: Mam dwie pasje: aktywizację osób niepełnosprawnych i pasję podróżniczą. W Fundacji Leżę i Pracuję zatrudniamy osoby niepełnosprawne, jestem też członkiem Big Heart Bike. Po tej pierwszej wyprawie do Iranu robiliśmy wspólne prelekcje, podczas których o niej opowiadaliśmy. Ludzie byli nią zainteresowani, więc spotykaliśmy się w różnych klubach podróżnika czy szkołach, gdzie opowiadaliśmy o wyprawie dzieciom. Pewnego razu dostaliśmy zaproszenie od jednego z biur podróży na zjazd ich pilotów, żebyśmy opowiedzieli o niepełnosprawności i wyprawie do Iranu. Po wszystkim usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Wtedy pojawił się pomysł, żeby zorganizować wyjazd do Indii dla osób niepełnosprawnych.

Każdy ma coś do zrobienia

Monika Rydlewska: Co prawda jest jeszcze rok, ale zaryzykuję pytanie – czy jest już jakaś wstępna koncepcja tej wyprawy?

Artur Szaflik: Jest gotowy program wyjazdu. Szukamy sponsorów, organizujemy zbiórkę pieniędzy, powstaje strona internetowa Big Heart Bike. Mamy rok na zebranie środków. Jedna wyprawa promuje drugą.
I to wygląda tak, że Big Heart Bike jeździ na rowerach, klub Laurazja zajmuje się samym wyjazdem do Indii, przelotem, obsługą, ale też pracujemy nad promocją przedsięwzięcia w mediach społecznościowych.

„Myślę, że ekipę mamy naprawdę mocną”

Monika Rydlewska: Jak liczna będzie ta grupa śmiałków?
Artur Szaflik: Udało się znaleźć grupę niepełnosprawnych wariatów, którzy chcą się tego podjąć. Do Indii pojedzie 10 osób niepełnosprawnych, 10 opiekunów, 3 pilotów, lekarz i pielęgniarka. Czyli w sumie 25 osób. Myślę, że ekipę mamy naprawdę mocną.

Chcemy powiedzieć: „No zobacz, jak ja mogę, to ty nie możesz czegoś zrobić będąc sprawnym?”

Monika Rydlewska: Powiedz na koniec w dwóch zdaniach o celu zdobycia Indii.
Artur Szaflik: Chcemy robić takie rzeczy. Chcemy pomagać osobom niepełnosprawnym. Ale chcemy też pokazywać nie tyle im, że się mogą aktywizować i naprawdę mogą robić wszystko, że nie mają ograniczeń. Chcemy pokazać osobom sprawnym i całemu światu: „No zobacz, jak ja mogę, to ty nie możesz czegoś zrobić będąc sprawnym?”. Tak naprawdę nie mamy barier. Wszystko zależy od tego jak to zorganizujemy, z kim to robimy. Do takich rzeczy potrzebni są ludzie z dużym serduchem. Warto robić takie rzeczy i pokazywać ludziom że można.

Monika Rydlewska: Dziękuję za rozmowę. 

Przypomnijmy. W wyprawie Pamir 2019 biorą udział Big Heart Bike w składzie: Łukasz Krusz, Sonia Krystoń, Monika Spisak, Łukasz Proksa (na rowerach) oraz Artur Szaflik, odpowiedzialny m.in. za zabezpieczenie wyprawy na miejscu, w Polsce, a także  to, by informacje o niej dotarły do jak najszerszego grona odbiorców.

Jako parton medialny przedsięwzięcia gorąco zachęcamy do śledzenia kolejnych etapów tej niezwykłej podróży…

 Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Cię zainteresował, to bądź na bieżąco i dołącz do grona obserwujących nasze profile społecznościowe. Obserwuj Facebook, Obserwuj Instagram.

Jeśli jesteś zainteresowany otrzymywaniem informacji o nowych publikacjach - zapisz się do naszego newslettera.