Co może czuć pacjent podłączony do respiratora w szpitalu? To pytanie być może zadawało sobie wiele osób, które przez ostatni rok w mediach oglądały materiały z oddziałów intensywnej terapii.

Respirator – słowo, które pojawia się w przestrzeni publicznej bezustannie. Przez ostatni rok w mediach odmieniano je przez wszystkie przypadki, Właściwie nie ma ważniejszego serwisu bez informacji o tym, ile respiratorów dla pacjentów z COVID-19 jest zajętych, a iloma wolnymi system opieki zdrowotnej dysponuje.

W zalewie tych informacji pewnie wielu odbiorców po raz pierwszy w życiu zastanowiło się, jak czuje się człowiek, który trafia na oddział intensywnej terapii i pod aparaturą wspomagającą walczy o życie. Szczególnie, jeśli jeszcze kilka dni wcześniej był zdrowym, energicznym, samodzielnym i niezależnym człowiekiem. A choroba lub uraz powodują, że z dnia na dzień w każdym aspekcie życia staje się zależny od personelu medycznego i aparatury medycznej.

O tym, z jakimi wyzwaniami borykają się pacjenci wspomagani oddechowo na oddziałach szpitalnych, między innymi COVID-owych, opowiedział Karolinie Kowalskiej prowadzącej audycję „Dr Internet i Pani Rozum” dr Konstanty Szułdrzyński – anestezjolog, kierownik Centrum Terapii Pozaustrojowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Jak więc czuje się człowiek, który trafia do szpitala z ciężką niewydolnością oddechową i zostaje podłączony do respiratora?

Samotność pod respiratorem w szpitalu

– Pod respiratorem człowiek jest sam. Jest zależny od innych. Ta zależność często jest źródłem oporu i cierpienia – wskazuje dr Konstanty Szułdrzyński zastrzegając jednak, że jego wiedza na ten temat wynika z relacji pacjentów, a nie własnych doświadczeń.

Intubacja pacjenta

Niedogodności wynikają między innymi z intubacji. Przez gardło i tchawicę pacjenta przebiega rurka. Do jej obecności niektórzy pacjenci przyzwyczajają się dosyć długo. U części z nich bardzo silny jest odruch wymiotny i ślinienie – związane z obecnością ciała obcego w gardle.

Ponadto zaintubowani pacjenci nie mogą samodzielnie jeść, nie mogą samodzielnie przełknąć śliny. Są zależni od sprawności osób trzecich. W aktualnych realiach oddziałów szpitalnych – najczęściej od personelu medycznego. Z uwagi na obostrzenia epidemiczne wizyty rodziny i bliskich pacjenta w szpitalu są bowiem niemożliwe. To potęguje cierpienie pacjenta.

Chory jest także monitorowany. Z jego ciała wystają cewniki. Jest podpięty do urządzeń szpitalnych. To wszystko powoduje dodatkowy dyskomfort.

Miary braku komfortu osobistego takiego pacjenta dopełniają okoliczności. Przestrzeń wokół jest nieznana.  Otaczają go obcy. Jego dolegliwości są bolesne i uciążliwe. Ponadto, pacjentowi bezustannie  towarzyszy silny lęk o zdrowie i życie, z którym musi sobie właściwie mierzyć sam.

– To trudne szczególnie w przypadku osób starszych. Bywają one zdezorientowane. Wówczas cierpienie spowodowane zmianą otoczenia się jeszcze potęguje – tłumaczy dr Konstanty Szułdrzyński.

– To jest także trudne moralnie, ponieważ pacjent powinien mieć prawo przebywać z najbliższymi, szczególnie w chwilach, które mogą być jego ostatnimi – dodał.

Analgosedacja czyli śpiączka farmakologiczna

Gdy pacjent trafia na oddział szpitalny w sytuacji ostrej niewydolności oddechowej, intubację i podłączenie respiratora przeprowadza się po uśpieniu.

Musimy go uśpić, żeby wprowadzić rurkę intubacyjną do tchawicy. Pozwala ona uzyskać szczelność pomiędzy respiratorem a układem oddechowym pacjenta. Wówczas na respiratorze możemy kontrolować: objętości powietrza i tlenu, które mu podajemy. Jeśli pacjent jest w ciężkim stanie, nie możemy pozwolić na to, żeby oddychał sam – tłumaczy dr Konstanty Szułdrzyński.  Jak wyjaśnia, wynika to z dwóch powodów.

Po pierwsze, pacjent z ciężką niewydolnością oddechową zużywa dużo tlenu na pracę przepony i mięśni międzyżebrowych. – Gdy pacjent jest bardzo chory to ilość tlenu, którą zużywają jego mięśnie oddechowe pracujące bardzo mocno, bo mu jest duszno, stanowią istotny wydatek. Nie możemy sobie na niego pozwolić.  Zatem, aby zmniejszyć cierpienie pacjenta, poprawić jego bezpieczeństwo, przyspieszyć nieco leczenie musimy go wprowadzić w stan tzw. analgosedacji, nazywany również śpiączką farmakologiczną.

Drugi powód jest taki, że ustawienia respiratora w przypadku ciężkiej niewydolności oddechowej nie mają wiele wspólnego z fizjologią. Gdyby pacjent był przytomny, terapia respiratorem byłaby dla niego nieprzyjemna.  Np. przy znacznym wydłużeniu wdechu – pacjent „kłóciłby się” z respiratorem. Doszłoby do sytuacji, że chory chciałby już robić wydech, a respirator by mu na to nie pozwalał.

Czytaj także: Oddech fizjologiczny a oddech wspomagany respiratorem

Wysiłek oddechowy a COVID-19

Ponadto, u pacjentów, którzy trafiają na oddziały COVID-owe charakterystyczny jest bardzo duży wysiłek oddechowy. Ci pacjenci bardzo głęboko oddychają po to, żeby uzupełnić braki tlenu w organizmie. Ma to swoje konsekwencje. Duszność pobudza układ nerwowy. Pacjent zaczyna wówczas oddychać głęboko i szybko. A to z kolei pogłębia uszkodzenie płuc. Wprowadzenie pacjenta w stan śpiączki farmakologicznej pozwala temu zapobiec.

Stabilizacja stanu pacjenta i wybudzenie

Gdy stan pacjenta się stabilizuje, a potem poprawia, lekarze stopniowo rezygnują z leków, które utrzymywały go w stanie śpiączki farmakologicznej (nasennych i przeciwbólowych). Odłączenie od respiratora następuje wówczas, gdy pacjent jest przytomny i może oddychać samodzielnie.

Co ciekawe, nawet jeśli pacjent jest w stanie świadomości, jest w kontakcie – po jakimś czasie wspomnienia tego, co działo się w pierwszych dniach po jego wybudzeniu, mogą się w jego pamięci zatrzeć.

Mówienie pod respiratorem

Jeśli po wybudzeniu pacjent dalej jest wspomagany oddechowo, jego kontakt ze światem jest utrudniony. Aby umożliwić mu sygnalizowanie podstawowych potrzeb, stosuje się specjalne tablice. Niektórzy pacjenci mogą pisać i w ten sposób komunikują się ze światem. To jednak tylko namiastka prawdziwego kontaktu i prawdziwej komunikacji.

Uzależnienie od osób trzecich

Dla osoby, która jeszcze kilka dni wcześniej była samowystarczalna, niezależna i nie wymagała asysty w czynnościach dnia codziennego, brak możliwości mówienia, ograniczone możliwości ruchu, uzależnienie od osób trzecich w zakresie najprostszych potrzeb, wiąże się z dodatkowym cierpieniem.

– Cierpienie związane z bólem fizycznym to jedno. Ale jest także cierpienie związane z ubezwłasnowolnieniem. Osoba podłączona do respiratora często ma kłopot ze zmianą pozycji w łóżku. Pacjent pod respiratorem często nie ma sił, żeby się poruszać. To także źródło cierpienia – wyjaśnia dr Konstanty Szułdrzyński.

Pacjentowi mogą towarzyszyć także skrępowanie, wstyd, złość i frustracja związane z tym, że wymaga asysty – także związanej z tak intymnymi sprawami jak czynności fizjologiczne. – To dla pacjentów duży dyskomfort psychiczny – przyznaje dr Konstanty Szułdrzyński.

Respirator szpitalny bezsprzecznie ratuje życie pacjentów z ciężką niewydolnością oddechową. Umożliwia przetrwanie kryzysów i daje czas na zwalczenie choroby, Jak każda terapia wiąże się jednak również z pewnymi niedogodnościami, z których warto sobie zdawać sprawę. Dotyczy to zarówno pacjenta, jak i osób, z którymi się on styka. Pierwsze dni pod respiratorem dla pacjenta bywają wyzwaniem nie tylko  medycznym, ale także psychologicznym. Dlatego warto pamiętać, że w tych okolicznościach wymaga szczególnej troski i wyrozumiałości.

Czytaj także: Respirator – czym właściwie jest?

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Cię zainteresował, to bądź na bieżąco i dołącz do grona obserwujących nasze profile społecznościowe. Obserwuj Facebook, Obserwuj Instagram.

 

Jeśli jesteś zainteresowany otrzymywaniem informacji o nowych publikacjach - zapisz się do naszego newslettera.