Choć potrzeba wentylowania pacjentów wymagających zastępowania lub wspomagania oddechu w warunkach domowych jest znana tak długo, jak choroby wywołujące niewydolność oddechową, w Polsce leczenie respiratorami w domach chorych funkcjonuje de facto od około dwudziestu lat. To więc stosunkowo nowa gałąź medycyny.

O tym, jak rodziła się w Polsce opieka nad chorymi wymagającymi leczenia respiratorem i jak to się stało, że respiratory opuściły szpitalne oddziały intensywnej terapii trafiając do domów pacjentów, opowiada pionier w tej dziedzinie, doktor nauk medycznych Zbigniew Szkulmowski, anestezjolog i kierownik funkcjonującego w Bydgoszczy Ośrodka Wentylacji Domowej.

Rozwój wentylacji mechanicznej a epidemia polio

W Polsce zaczęło się to na dobre na początku lat 2000. Potrzeba, żeby wentylować pacjentów w domu była zawsze i wiązała się między innymi z rozwojem technik intensywnej terapii. Wiązała się z tym, że ludzie, których z różnych przyczyn wentylowano na oddziałach intensywnej terapii, byli wyleczeni z choroby podstawowej, natomiast nie odzyskiwali zdolności samodzielnego oddychania. Początkowo, wielu pacjentów przebywało w różnych oddziałach intensywnej terapii. Byli oni wentylowani przez rurkę tracheostomijną. Szpitali nie mogli opuścić, ponieważ nie było możliwości wentylacji w domu – opowiada o realiach ówczesnej respiratoroterapii doktor Zbigniew Szkulmowski. Tymczasem, w krajach Europy Zachodniej ta gałąź opieki nad pacjentami zaczęła się rozwijać już kilkadziesiąt lat wcześniej.

To było coś, co pojawiło się w krajach zachodnich już w latach 60. i 50. XX wieku po wielkiej epidemii polio, która dotknęła Europę w latach 50. – przypomina dr Szkulmowski.

U niektórych chorych dochodziło do porażenia mięśni oddechowych, co stwarzało niebezpieczeństwo dla ich życia, wymagali więc wentylacji mechanicznej. – Tych pacjentów było sporo. Musieli oni w jakiś sposób trafić do domów. Problem rozwiązało skonstruowanie aparatów do wentylacji mechanicznej, które można było zastosować w domach chorych – tłumaczy doktor Zbigniew Szkulmowski.

 

Czytaj także:  Dr Zbigniew Szkulmowski: “Od początku walczyłem, żeby prowadzić wentylację również za pomocą masek”

 

Pierwsze próby domowej wentylacji w Polsce

W tym czasie w Polsce takich nowoczesnych rozwiązań nie wdrażano. Nie oznacza to jednak, że nie było w tym zakresie potrzeb. Przed rokiem 2000 podejmowano różne próby wentylowania pacjentów w warunkach domowych. Nie miały one jednak charakteru systemowego. Ich nowatorstwo obarczone było szeregiem kłopotów natury organizacyjnej czy logistycznej.

Różne ośrodki podejmowały heroiczne próby, by takich pacjentów umieścić w domach – opowiada doktor Szkulmowski.

Pierwsi pacjenci wentylowani w domach

W literaturze opisano przykład pacjenta z Konina. Chorego przez cztery lata wentylowano w oddziale intensywnej terapii. Później z respiratorem szpitalnym poszedł do domu. Kolejną inicjatywę  podjęło Centrum Zdrowia Dziecka. Rozpisano program, w którym dzieci z chorobami (najczęściej nerwowo-mięśniowymi), niemogące samodzielnie oddychać, wracały do domów z respiratorami. Takich pacjentów na początku XXI wieku było 47. Podłączano ich do aparatury w Centrum Zdrowia Dziecka. Potem wracali w różne rejony Polski i musieli sobie jakoś z tymi respiratorami radzić w domach.

Brak systemu opieki

Cały program polegał tak naprawdę tylko na dostarczeniu respiratora. Rodziców szkolono przez jakiś czas w tym, w jaki sposób prowadzić opiekę nad dzieckiem. Sęk w tym, że od momentu powrotu do domu, byli zdani wyłącznie na siebie.

Musieli sobie sami zorganizować opiekę medyczną, techniczną, podejrzewam, że również wziąć na siebie obowiązek kupowania drobnego sprzętu. To nie był system, który działałby sam i który przy rozproszonym z definicji charakterze opieki, przy braku możliwości bezpośredniego nadzoru z głównego ośrodka, zapewniałby bezpieczeństwo pacjentom – opowiada o początkach domowego leczenia respiratorem doktor Zbigniew Szkulmowski.

Na systemowe rozwiązania trzeba było jeszcze poczekać.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Cię zainteresował, to bądź na bieżąco i dołącz do grona obserwujących nasze profile społecznościowe. Obserwuj Facebook, Obserwuj Instagram.

 

Jeśli jesteś zainteresowany otrzymywaniem informacji o nowych publikacjach - zapisz się do naszego newslettera.