Nasze życie wiąże się z wieloma stratami. Są one mniej lub bardziej dotkliwe. Przykładem może być zmiana miejsca zamieszkania, a zatem i nawiązanych przyjaźni, miejsca nauki czy pracy, strata pracy, odejście na emeryturę, wyjazd bliskiej osoby za granicę itp. Ich konsekwencją jest poczucie straty, żal, tęsknota, rozpamiętywanie. Jest to wpisane w życie, gdyż przygotowuje nas do poradzenia sobie z nieuniknioną utratą bliskich osób, które umierają.

Po prostu być – czyli jak?

W rozmowach o życiu opartym na oczekiwaniu na odejście bliskiego i trudzie towarzyszenia, często słyszymy pytanie: ale co ja mam teraz robić?

Ważny jest plan na najbliższy czas. Wiele osób opowiada o tym, co zamierza zrobić, gdzie się udać, co załatwić itd. Na tej liście zwykle jest mnóstwo czynności do wykonania, a brakuje bardzo ważnego punktu: „po prostu być”. Wydaje się to takie oczywiste, ale jak to zrobić? Nieraz towarzyszy nam obawa, czy będzie o czym rozmawiać lub też o czym lepiej nie rozmawiać, jak unikać odpowiedzi na trudne pytania.

Kiedy mamy poczucie, że nie potrafimy sami się z tym zmierzyć, można poprosić o pomoc bliskich przyjaciół i rodzinę, personel medyczny (jeśli sprawuje on opiekę nad chorym), psychologa lub księdza. Mogą oni podpowiedzieć, w jaki sposób rozmawiać, często tłumacząc niejasności i wątpliwości. Fakt, że prosimy o taką pomoc, nie świadczy o naszej słabości czy braku umiejętności radzenia sobie. Jest to wyraz troski o to, by nasz bliski odszedł w atmosferze spokoju i zrozumienia.

Z góry nieraz zakładamy, że to trwanie będzie kłopotliwe i możemy nie poradzić sobie w tym czasie. A nasi bliscy u schyłku życia mogą nie oczekiwać rozmowy, ale bycia przy nich w milczeniu, trzymania za rękę, czuwania przy łóżku. Dzieje się tak szczególnie u osób pogodzonych z losem i mających świadomość odchodzenia. Oni już nie pytają, gdyż bunt i żal się wysycił. Przyszedł moment na dokonanie bilansu życia, spojrzenie na nie z boku i sporządzenie listy rzeczy i spraw do dokończenia. Korzystając z czasu na pożegnanie i wyrażenie tego, na co wcześniej być może nie było odwagi, otwierają nam drzwi do dialogu, który chcą prowadzić.

Kiedy śmierć następuje niespodziewanie

Wielu z nas ma tę sposobność, by pożegnać się za życia. Inaczej jest w przypadku, gdy tracimy kogoś nagle, w wyniku tragicznego wypadku, śmierci samobójczej, czy niewykrytej choroby. Wtedy pozostaje pożegnanie po śmierci, np. poprzez rozmowę ze zmarłym na cmentarzu lub w szczególnym dla niego miejscu. Można również napisać list pożegnalny, w którym zawrzemy wszystko, o czym chcieliśmy powiedzieć, lub o czym nie mogliśmy nigdy mówić. Dla wielu osób ogromnie ważne jest, by mogli zobaczyć ciało zmarłej osoby. Należy zatroszczyć się o taką możliwość, jeśli jest to wykonalne. Może okazać się to kluczowe dla prawidłowego przeżycia żalu po stracie. Wydaje się to oczywiste, jednak to od nas zależy, jak wykorzystamy dany czas.

Rola pożegnania

Podstawowym elementem zaistnienia okazji do pożegnania jest akceptacja odchodzenia bliskiej osoby. Zazwyczaj czas ten trwoniony jest na walkę, pretensje, żale, wypowiadanie niepotrzebnych słów i wiele innych zachowań. Mogą one później wpłynąć na przebieg procesu żałoby i uczucie osierocenia. Jak się zatem żegnać? Pozwólmy się poprowadzić osobie odchodzącej, gdyż często ma ona pewien zamysł momentu pożegnania. W wyniku wielu przemyśleń wie ona, co i komu chce powiedzieć. Stwarza okazję, by ci, którzy pozostaną, mogli powiedzieć wszystko, na co wcześniej nie było czasu lub gotowości. Jeśli trwamy przy bliskim, z którym nie mamy kontaktu logicznego, nie odbierajmy sobie okazji, by się pożegnać. Mówmy do niego, trzymajmy za rękę. Brak sygnału zwrotnego nie oznacza, iż nic z naszych słów i gestów nie jest odbierane.

Karolina Szatkowska

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Cię zainteresował, to bądź na bieżąco i dołącz do grona obserwujących nasze profile społecznościowe. Obserwuj Facebook, Obserwuj Instagram.

Jeśli jesteś zainteresowany otrzymywaniem informacji o nowych publikacjach - zapisz się do naszego newslettera.