Czy epidemia koronawirusa wymyka się spod kontroli?
Czy epidemia koronawirusa w Polsce się skończyła? Nie. Niestety, część społeczeństwa o tym zapomina. Wzrost zachorowań powoduje, że zasadne staje się pytanie, czy wkroczyliśmy na tę samą drogę, którą jeszcze jakiś czas temu zmierzali Włosi.
Zasady reżimu sanitarnego związane z noszeniem maseczek lub przyłbic, utrzymywaniem dystansu społecznego czy myciem rąk wciąż obowiązują – na mocy rozporządzenia ministra zdrowia. Na pierwszy rzut oka jednak tego nie widać. Dlaczego część z nas przestała przestrzegać wciąż obowiązujących restrykcji?
Powodów jest wiele. Można ich upatrywać w zmęczeniu wiosenną narodową kwarantanną. Entuzjazm wobec noszenia maseczek i przyłbic spadał tak samo szybko, jak rosła temperatura na zewnątrz. W miejscach użyteczności publicznej, galeriach handlowych, sklepach, kościołach część osób przestała je nosić w ogóle. Ponadto przyszło lato i gremialnie ruszyliśmy na urlopy. Spora część urlopowiczów wybrała miejsca zwyczajowo tłumnie odwiedzane przez turystów: w górach i nad morzem. Zdjęcia plaży we Władysławowie czy szlaku na Giewont przeczą wszelkim zasadom dystansu społecznego i reżimu sanitarnego.
Dr Paweł Grzesiowski: W Polsce może dojść do katastrofy
Tymczasem, może to mieć bardzo poważne konsekwencje.
– Jeśli nie będziemy przestrzegać zasad dotyczących walki z koronawirusem, w Polsce może dojść do katastrofy, jak we Włoszech, Hiszpanii czy Francji – uważa dr Paweł Grzesiowski.
Jego zdaniem również zdejmowanie niektórych obostrzeń przyczynia się do wzrostu liczby przypadków koronawirusa w Polsce. Jako sztandarowe przykłady podaje on zgromadzenia wiernych w kościołach, możliwość organizacji wesel do 150 osób czy otwarcie stadionów dla kibiców.
Ogniska koronawirusa: zakłady pracy, imprezy
Wydaje się, że poluzowanie obostrzeń i nieprzestrzeganie reżimu sanitarnego zaczęły zbierać żniwo. Media niemal codziennie donoszą o nowych ogniskach koronawirusa. Już nie tylko w DPS-ach,, zakładach opiekuńczych czy dużych zakładach pracy.
Na przykładzie Pomorza widać, że ogniska zakażeń mogą wystąpić w różnych miejscach. W ostatnich dniach prasa pisała o ognisku zakażeń w ośrodku wypoczynkowym w Jarosławcu, jednej z gdańskich aptek czy jednej z gdyńskich restauracji.
Również na weselach, imprezach i spotkaniach rodzinnych warto zachować ostrożność, ponieważ tam również można się zarazić.
Media donosiły o ogniskach zakażeń na przyjęciach weselnych w Rembertowie, Rzeszowie, Józefowie – dziesiątki osób zaraziły się koronawirusem, a setki wylądowały na kwarantannie.
W wywiadzie dla Programu Pierwszego Polskiego Radia minister zdrowia Łukasz Szumowski przyznał:
– Mamy parę ognisk z imprez rodzinnych, a to z wesel, a to z różnych spotkań. A druga rzecz to duże ogniska – zakłady produkcyjne – tam też się pojawiają dosyć wysokie liczby zakażonych – mówił.
Zdaniem prof. Krzysztofa Pyrcia, wirusologa z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, ważne jest wyciągnięcie wniosków z tego, w jakich miejscach i sytuacjach pojawiają się największe ogniska koronawirusa. – Ważna jest też właściwa reakcja na te informacje, zarówno na poziomie krajowym, jak i osobistym – dodał.
Około 600-800 zakażeń koronawirusem dziennie
W połowie sierpnia sytuacja epidemiologiczna w Polsce wywołała taką reakcję. Z 200-300 zachorowań notowanych w czerwcu, w połowie sierpnia ministerstwo zdrowia zaczęło raportować o 600-850 przypadkach dziennie. Dotychczasowy rekord potwierdzonych pozytywnym testem zachorowań padł 7 sierpnia, gdy odnotowano ich 843. A więc niemal trzykrotnie więcej niż 22 czerwca – pierwszego dnia wakacji (296 przypadków).
– Ściągając obostrzenia mówiliśmy, że będziemy cały czas analizować sytuację i na bieżąco reagować. Dziś jest moment na reagowanie – mówił podczas konferencji prasowej 6 sierpnia wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
Restrykcje o zasięgu powiatowym
Od 8 sierpnia wprowadzono podział Polski na strefy: zieloną, żółtą i czerwoną ze zróżnicowanymi obostrzeniami o zasięgu powiatowym. Ponadto rozpoczęły się kontrole przestrzegania zasad bezpieczeństwa w sklepach w całej Polsce.
Polacy podzieleni
Część społeczeństwa zdaje się w istnienie koronawirusa nie wierzyć, a w obostrzeniach upatrując zamach na prawa obywatelskie. Mają na to wpływ sensacyjne newsy publikowane w mediach społecznościowych. Część natomiast z niepokojem obserwuje to, co dzieje się na polskich ulicach:
- „Powiem tak, idąc na wesele gdzie jest 150 osób sami sobie gotujemy los, nie mówmy później, że nie ma pracy, czy brakuje miejsc, bo zaraz znów wszystko zamkną i wtedy może zrozumiecie, że to nie żarty”
- „Połowa ludzi nie nosi maseczek w sklepach, na zatłoczonych bazarach jest podobnie. Młodzi ludzie nie myślą o tym, że mogą pozarażać osoby z grupy ryzyka”
- „Ludzie zachowują się, jak gdyby wirusa nie było. Dystans społeczny już nie istnieje. Ciekawe jak będzie nawrót i znowu trzeba będzie wszystko pozamykać. Bo chyba lepiej jest zapobiegać (a to naprawdę kilka drobnych zasad w walce z tym wirusem) niż leczyć”
- „Prawdziwym dramatem są te wesela na 150 osób. Oby nie okazało się, że w lipcu będą wesela, a w sierpniu pogrzeby wielu z tych gości. Przecież rygor sanitarny i odległości na weselach to fikcja”
Również rzecznik praw obywatelskich zwrócił uwagę, że wobec powtarzających się przypadków niezakrywania ust i nosa w przestrzeni publicznej może pójść na marne wcześniejszy wysiłek całego społeczeństwa, aby epidemia się nie rozprzestrzeniała.
Szacunki rzecznika praw obywatelskich są zdumiewające. Wynika z nich, że do obowiązku noszenia maseczki w sklepie stosuje się co drugi klient placówek handlowych i usługowych.
Zasłaniaj usta, myj ręce, dbaj o dystans
Wzmożone kontrole przestrzegania reżimu sanitarnego w sklepach, galeriach handlowych i miejscowo wprowadzane obostrzenia same w sobie nie wystarczą, aby opanować przyrost nowych zakażeń koronawirusem. Kluczem do uniknięcia tego, co działo się w innych europejskich państwach są ludzie. To jak przestrzegają kilku prostych zasad: częstego mycia rąk, dystansu społecznego i noszenia maseczki lub przyłbicy, gdy zachowanie dystansu nie jest możliwe. Czy to naprawdę wysoka cena za uniknięcie czarnego scenariusza, który ziścił się we Włoszech czy Hiszpanii?
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Cię zainteresował, to bądź na bieżąco i dołącz do grona obserwujących nasze profile społecznościowe. Obserwuj Facebook, Obserwuj Instagram.