Czekają na Sonię Krystoń i Łukasza Proksę, którzy uzupełnią ekipę pod koniec lipca. Na razie Big Heart Bike – Monika Spisak i Łukasz Krusz – kręcą kolejne kilometry, poznają serdecznych ludzi, oglądają piękne miejsca i mierzą się z wyzwaniami wyprawy we dwoje. Ciągle przemierzają Uzbekistan. Przyjrzeliśmy się, jak mijają im kolejne dni wyprawy.

Pamir 2019: „Spotykają nas akty gorącej serdeczności”

Podróż przez Uzbekistan to zmaganie się z trudami przejazdu przez pustynię. Również infrastruktura przestała ich rozpieszczać.

– Odkąd wjechaliśmy to Uzbekistanu, skończył się piękny i gładki asfalt. Trzeba jechać slalomem, wybierając mniejsze dziury – relacjonują Big Heart Bike. Również pogoda daje się we znaki. Słupki termometrów nie zatrzymują się na 40 st. C. Szybują wyżej. Oczywiście pokonywania trasy to nie ułatwia.

Gdy zostawiłam licznik na słońcu na 2 minuty, nagrzał się do 65 stopni C – opowiada Monika.

Komfort to jednak nie wszystko. Jego niedostatki rekompensują ludzie. Przy każdej okazji Monika i Łukasz podkreślają, że osoby, które spotykają na trasie są uczynne, gościnne i pomocne. Zewsząd spotykają ich „akty gorącej serdeczności”.

fot. Facebook Big Heart Bike

– Ludzie gwiżdżą na nas, wołają, witają. Czasami zatrzymują, żeby sobie zrobić zdjęcie (w Uzbekistanie fotografowanie jest oficjalnie zabronione – dop. red.). Wciąż słyszymy klaksony, widzimy machanie. Często też rozdajemy nasze wizytówki – relacjonują.

O wielkoduszności i gościnności mieszkańców Uzbekistanu świadczy najlepiej fakt, że mimo iż wyprawa Pamir 2019 trwa już niemal dwa tygodnie, Monika i Łukasz nie mieli jeszcze okazji „nacieszyć się” biwakowaniem.

– Do tej pory rozłożyliśmy namiot dwa razy. Ludzie zapraszają nas do siebie. Ścielą nam łóżka. To jest niesamowite, jak nas tu przyjmują – opowiada Monika Spisak.

Big Heart Bike w drodze do Chiwy, perełki jedwabnego szlaku

Siódmego dnia wyprawy Pamir 2019 Monika i Łukasz dotarli do Abadan w Uzbekistanie. Choć początkowo plan zakładał, że odcinek będzie dłuższy, zatrzymała ich niedyspozycja Łukasza.

Wstajemy wcześnie rano (a raczej późno w nocy), żeby przejechać parę kilometrów przed największym upałem. Jednak Łukasza dopadają problemy żołądkowo-jelitowe, a Monika zasypia w trakcie jazdy. Dlatego zmieniamy plan i dojeżdżamy tylko do najbliższej wioski Abadan, żeby odpocząć i dojść do siebie – relacjonowali.

Krótką przerwę w podróży spędzili u pracownika kolei, poznając jak wygląda życie miejscowej ludności.

Kolejnego dnia za cel obrali Nukus. – W końcu zieleń, pola uprawne, drzewa, no i cywilizacja. Ludzie machający, kierowcy pozdrawiający klaksonami. Ruch na ulicach prawie jak w Iranie, z tą różnicą, że tutaj na czerwonym świetle się zatrzymują i po rondach prawidłowo jeżdżą. Ale pod prąd na rowerkach albo środkiem jezdni pieszo pomykają – opisywali lokalne zwyczaje panujące na drogach.

Big Heart Bike konsekwentnie zmierzali do Chiwy, perełki Jedwabnego Szlaku.

Po drodze trafili jeszcze na miasteczko Gurlan, gdzie gościny udzielił im miejscowy stróż prawa. – Była pyszna kolacja i posłane łóżka, tylko noc zbyt krótka – wspominają.

Big Heart Bike docierają do Chiwy. To przystanek przed pustynią

Kolejny dzień to już wspomniana Chiwa. Miasto, którego zabudowa sięga nawet XVI i XVII wieku.

– To najlepiej zachowane miasto warowne w Azji centralnej. Człowiek chodząc tymi uliczkami nie zdziwiłby się , gdyby w pewnym momencie spotkał wielbłąda objuczonego towarami – opowiadał Łukasz Krusz, za plecami mając niedokończony minaret, który docelowo miał mieć wysokość około 80 m i nie mieć sobie równego na całym świecie. Ostatecznie udało się wybudować „jedynie” 29 m.

Jak mija im uzbecki odcinek wyprawy?

 

Ludzie są bardzo serdeczni, jedzenie bardzo pyszne i jest tanie, więc de facto podobnie jak w Iranie nie opłaca się gotować. Obiad kosztuje około 2 dolarów. W Uzbekistanie pije się zieloną lub czarną herbatę, również z mlekiem, często wielbłądzim – opowiadali o zwyczajach kulinarnych.

W Uzbekistanie przyszedł także czas na rozpoczęcie muzycznych dedykacji dla osób, które wspierają wyprawę Pamir 2019. Piosenki są niezwykłe i te dwie, które powstały do tej pory wskazują na wielki talent muzyczno-poetycko-komiczny twórców, a dla ich bohaterów stanowią nie lada pamiątkę z tej niezwykłej wyprawy.

300-kilometrów przez pustynię Kuzył Kum

Na licznikach Big Heart Bike jest już grubo ponad 1200 km. Idzie więc świetnie. Czy jest jednak coś, czego się obawiają? Tak. Tego co przed nimi. Wielkiego wyzwania, jakim jest przejazd przez najtrudniejszy odcinek wiodący przez pustynię Kuzył Kum. Temperatura może osiągać nawet abstrakcyjne dla nas 50 st. C. Ponadto na odcinku 300 km nie ma ani jednej wioski.

Myślę, że trochę pojedziemy nocą. Na pewno boimy się upałów. Mamy bukłaki, jesteśmy na nie przygotowani. Bez nich byłoby ciężko, bo pijemy hektolitry – tłumaczy Monika Spisak.Smak wody już jest nie do zniesienia, więc kupujemy soki by czymkolwiek rozcieńczać tę wodę – dodaje Łukasz Krusz.

Jak wyprawa Pamir 2019 zmienia ich postrzeganie świata?

pamir 2019, big heart bike, monika spisak, łukasz krusz, podróż

Cieszę się z tej wyprawy. Spotykamy się z pytaniami, czy nam się nie nudzi ten monotonny, stepowy krajobraz. W tych realiach człowiekowi zmienia się myślenie. Rzeczywiście, jest monotonia, ale zaczyna się też dostrzegać najbardziej drobne rzeczy, które ułatwiają życie, a których w normalnych realiach nie zauważa, np.: jakąś chmurkę, która na chwilę zasłoni żar słońca. Człowiek błogosławi tę chmurkę. Zieleń drzew też wydaje się piękna. Mieliśmy czas, że po pustyni wjechaliśmy w strefę zieloną nad rzeką i w ogóle zaczęliśmy dostrzegać, że inaczej się oddycha – podsumował Łukasz.

Patron medialny Big Heart Bike

Po co ten trud?

– Pedałujemy, codziennie walczymy z wiatrem, żeby zbierać pieniądze na wyprawę osób niepełnosprawnych ruchowo do Indii w 2020 roku – przypomina Łukasz Krusz.

Zachęcamy do śledzenia tej niezwykłej podróży wraz z portalem medycznym leczeniewdomu.pl i wspólne trzymanie kciuków za jej uczestników. Przypominamy, że jej cel jest niezwykły. Wyprawa Pamir 2019 służy promocji i zbieraniu środków na zorganizowanie w przyszłym roku pionierskiej wyprawy dla osób z niepełnosprawnościami – Bollywheels.

Kto pojedzie? Zacna ekipa fighterów – osoby z niepełnosprawnościami. Ludzie, którzy codziennie podejmują wyzwania i nie boją się niewygód. Podróż do Indii to nie lada przedsięwzięcie – organizacyjnie przede wszystkim, dlatego jeśli chcielibyście nam pomóc zrealizować ten szalony pomysł, to prosimy Was o wrzucenie paru złotych tutaj:

Nr konta: 92 1140 2004 0000 3602 7867 2526

Nr konta IBAN (dla przelewów zza granicy): PL92 1140 2004 0000 3602 7867 2526 

 

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Cię zainteresował, to bądź na bieżąco i dołącz do grona obserwujących nasze profile społecznościowe. Obserwuj Facebook, Obserwuj Instagram.

Jeśli jesteś zainteresowany otrzymywaniem informacji o nowych publikacjach - zapisz się do naszego newslettera.